-

kamiuszek

Jajecznica Faberge albo jak rozpoznać anioła

Tuż przed albo zaraz na samym początku powstania styczniowego pojawił się w Jeziorku anioł. Najprawdziwszy. Łatwo takiego rozpoznać i nawet szczegółów nie trzeba byłoby podawać, gdyby nie zmiany kulturowe, które zdemolowały systematykę atrybutów służącą rozeznawaniu, z kim ma się do czynienia. Te zmiany w kulturze podobne są w skutkach do melioracji, jaka za środkowej komuny drastycznie zlikwidowała zmysłowo doświadczalne okoliczności, dzięki którym nazwa Jeziorko miała sens. Dla dalszej opowieści będzie miało to jakieś tam znaczenie, że w okolicy Jeziorka zbiorników wodnych było ze trzydzieści i nawet moczary ludziom służyły w potrzebie. 

Taka to była kraina nawodniona jak gąbka w kąpieli, co znać po Tykocinie, ma się rozumieć dawnym, bo nie tym zasuszonym z naszych czasów. Zamek tamtejszy nigdy by nie powstał, a na pewno nie byłby jedną z siedzib króla Zygmunta Augusta, gdyby nie bezpieczeństwo gwarantowane przez naturalne kanały i fosy po wielokroć opasujące fortecę. Pan Bóg, gdy stworzał świat, oddzielił wodę od ziemi. Dlatego tak uczynił, że człowiek to nie świnia i błota mu do szczęścia nie trzeba. A oddzielić to trochę co innego, niż całkiem się pozbyć. Tak tylko nadmieniam, gdyby ktoś chciał odróżnić przedsięwzięcie melioracyjne od projektów aktywistycznych.

Zatem po czym poznać prawdziwego anioła? Po skrzydłach, cukierkach, pobożnej mowie i reakcji na kozacki patrol. Objawił się anioł normalnie, przy drodze nieopodal dworu, ze skrzydłami pięknymi, cukierkami słodkimi i mową gorzką. Że nawracać się trzeba, że zawierucha, która przez kraj idzie, to szatańskie dzieło, że porządek na świecie być musi, że Pan Bóg zwierzchności ustanowił, aby każdy znał swoje miejsce i szczęścia zaznawał, a z buntu bezrozumnego to jedynie krew i bieda. Tak grzmiał anioł, glosem pięknym, ogromnym, że niech się i ksiądz z Piątnicy na ambonie schowa.

Ludzie brali cukierki do gęby, a słowa do serca. Tylko jedna baba o imieniu Rozalia, co to leczyła ziołami, rzekła ze śmiechem: Anioł! Ten anioł ma w spodniach to, co każdy chłop! Nie ukamienowano jej, ani nie spalono za to bluźnierstwo, ani nic złego nie uczyniono, bo niby czemu miano by uczynić. Każdy ma swoje zdanie, a jak kto jeszcze ulżyć w cierpieniu umie ludziom i zwierzętom, to niech sobie żyje w zdrowiu jak najdłużej. I miałaby pewnie Rozalia święty spokój mimo nieszczęśliwie prędkiego języka, gdyby nie krewniaczka, która służyła we dworze. 

Dziewucha podsłuchała rozmowę państwa, niechcący zapewne, o aniele. Nic ciekawego, bo przecież każdy, kto widział na własne oczy i słyszał na własne uszy, mógłby o wiele więcej powiedzieć niż oni, którzy nie widzieli i nie słyszeli. A że dobrze anioł mówił to i nie dziwne, że państwo nie spierali się z pouczeniami, tym bardziej że nie wypada podważać autorytetu w przytomności służby. To tylko było niezwykłe, że zaczęli dopytywać o tę, tę co to na odległość diagnozowała zawartość anielskich spodni. O Rozalię. No właśnie.

Rozalia usłyszawszy, że o niej gadają we dworze i to w kontekście politycznym, nie czekała ani zdrowaśki, tylko natychmiast czmychnęła na Poniat, na bagna, i tam przebywała czas dłuższy. Jakby na błotnej pokucie, aby lepiej docenić boskie urządzenie świata. Nigdy nic nie wiadomo. Bo czy na pewno nie oskarżą jej o otrucie Barbary Radziwiłłówny albo Elżbiety Habsburżanki. A co za różnica, że to wieki temu było?! To nawet gorzej. Zbrodnie przypisywane czarownicom nie podlegają przedawnieniu. Daleko nie szukać, bo to przecież spotkało Barbarę Królkę z Wizny, gdy podpadła poprzedniejszym właścicielom Jeziorka. Poszła na stos około roku 1670, między innymi za rzucenie śmiertelnych uroków na obie żony Zygmunta Augusta. No i co z tego, że wdowiec w tym czasie już sam od stu lat był nieboszczykiem? Nieszczęść na świecie nie brakuje, więc łatwo znaleźć cokolwiek, za co da się tego lub tamtego obarczyć winą. A im zbrodnia odleglejsza w czasie, tym dowód mocniejszy! Że wiedźma tylko dzięki szatańskim mocom tak długo żyć by mogła. Za to czy za tamto, spalona czy nie, od dworu i od polityki lepiej trzymać się z daleka. 

Zostawimy Rozalię z jej obawami na Poniacie, na pokucie, na bagnach, i dla otuchy przyznamy jej rację. Niedawno zupełnie, już w naszych czasach znaleźli się tacy, co oskarżyli sąsiednią wieś o rytualne ukrzyżowanie na drzwiach stodoły porządnego chłopa, który to ujął się za Żydami mordowanymi przez Żydów w 1943 roku. Smarzowski o tym współczesnym ukrzyżowaniu reportaż nakręcił, jak i jeszcze inne wizje lokalne na potrzeby łowców jeziorkowskich i innych czarownic.

To są sprawy znane i rozpoznane, więc nie ma co tracić czasy, gdy wszyscy i tak spieszą się dowiedzieć, co z tym aniołem. Na przekór Rozali znowu się objawił i ani myślał bać się o swoje spodnie. Aż tu nagle, gdy opowiadał ludziom pobożne rzeczy, spostrzegł w oddali kozaków. Oj, jak na ten widok wyrwał w krzaczory, to aż skrzydła połamał. I to jest najlepszy dowód. Stąd właśnie wiadomo, że był prawdziwym aniołem, bo gdyby nasłali go carscy, to przed swoimi przecież z aż tak ludzkim przerażeniem by nie uciekał. Co i Rozalia po przemyśleniu sprawy przyznała. I nawet sama sobie się dziwiła, że jej ta Królka na myśl przyszła. Nic tam się w papierach nie zgadza, ani daty, ani osoby. A czarcią inspiracją zalatuje tylko urządzenie kąta pamięci w Kiermusach, w których prezentuje się rzekome narzędzia tortur. Żaden normalny urzędnik nie dałby dotacji na coś, co wyciąga na światło dzienne i ośmiesza urzędniczy bełkot. No chyba że urzędnik unijny. Wtedy to co innego i niezupełnie anielskiego. Do kompletu dołożyli sobie w tych Kiermusach Domek Rasputina. Tak to jest jak kroi się ofertę turystyczną pod linię programową telewizyjnych kanałów historycznych. Czarownica, Rasputin, brakuje jeszcze Hitlera i kosmitów, wtedy będzie komplet. Jeśli miałbym zaproponować coś głupiego i w tym stylu, to do Domku Rasputina dobudowałby ekohodowlę kur znoszących jajka Faberge. Będzie smacznie i gustownie. Ale zobaczmy, co tam się działo w Jeziorku. 

Lud, ujrzawszy paniczną niechęć anioła do reprezentantów carskiego potęgi, musiał spalić porzucone skrzydła, aby taka relikwia nie wpadła w niepowołane ręce, no i żeby uniknąć przesłuchań, bo to nigdy nie wiadomo, jak takie urzędowe badanie się skończy, o czym uczy przykład biednej Królki i wspomnianych urzędowych zapisków. Dziwnym się może wydawać, że w czasach, gdy mało kto używał wikipedii, ludzie odwołowali się do historycznych faktów tak łatwo, jak łatwo my wyjmujemy telefon z kieszeni. Nie marnowali pamięci na zawiłości seriali brazylijskich, amerykańskich, tureckich i na składy drużyn piłkarskich też nie, więc mieli miejsce w głowie i czas przekazywanie pouczających doświadczeń. Oto dla przykładu taka jeziorkowska scenka. Byle jaki carski urzędnik spisuje wiejską dziewczynę. Familia? Glińska. O, kakaja krasiwaja familija! Dla carskiego urzędnika faktycznie, bo matka Iwana Groźnego była z Glińskich. I wyobraźmy sobie, że teraz jakiś kacapski czynownik, wie jak było na nazwisko praprapraprababce nawet nie kogoś z poprzedniej dynastii, tylko obecnego władcy Wszechrusi. Nie do pomyślenia.

Inni to byli ludzie i inne czasy. Nie tylko proboszcz piątnicki, ale i biskup łomżyński przyznałby rację wierzącym, że to Pan Bóg ostrzegał przez skrzydlatego posłańca, nawet jeśli nie do końca sam go posyłał. Wszakże po owocach się poznaje. A owoce niestety widać był prawie od razu. Gdyby tak cały kraj posłuchał anioła, to uniknięto by popowstaniowych represji. Jednak stało się inaczej, powstanie się rozjątrzyło i osobiście ucierpieli również właściciele dworu w Jeziorku. Jedyni zadowoleni, to chyba tylko kozacy, ale też nie za długo. Potem to już było gorzej.

Choć trzeba przyznać, że ostatnio jest trochę lepiej. Niepokoi tylko, że ludzie zapomnieli, po czym poznać prawdziwego anioła i dają się nabrać zawodowym komediantom i aktorom z przypadku, którzy nienawiść sieją, gówno w papierku dają, dla słodkości kadząc o wspaniałości własnej i swoich słuchaczy. Przy czym rozglądają się tak czujnie, jakby czekali na kozaków wiozących wypłatę w rubelkach i nawet nie udają, że nie. Do takiej bezczelności może skłonić chyba tylko krótka pamięć współczesnej telewidowni. A stawów ciągle nie ma komu kopać.
 



tagi:

kamiuszek
9 lipca 2022 17:39
10     1655    19 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @kamiuszek
10 lipca 2022 07:21

Historia jest, rozumiem, autentyczna, ale skąd ją wziąłeś?

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @kamiuszek
10 lipca 2022 09:06

"Smakowite" te jajca faberże. :)

Z ciekawości spytam: czy to nowy "gatunek" kury to "faberże".

A tak prawdę mówiąc jadam serek wiejski z Piątnicy - polecam, bo smaczny!

zaloguj się by móc komentować

atelin @kamiuszek
10 lipca 2022 11:12

Zrobił mi Pan dzień po prawym sierpowym Pani Pantery.

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @gabriel-maciejewski 10 lipca 2022 07:21
10 lipca 2022 12:34

Autentynk. Od prawnuczki Rozalii

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @Andrzej-z-Gdanska 10 lipca 2022 09:06
10 lipca 2022 12:41

faberże czy fabeżre - zasadniczo bez różnicy

zaloguj się by móc komentować


chlor @kamiuszek
10 lipca 2022 18:57

Pięknie napisane, i w dodatku można odczytać na kilka sposobów, zależnie od posiadanego wsadu politycznego.

 

zaloguj się by móc komentować

atelin @kamiuszek
10 lipca 2022 19:13

A tak 20 fajek później na balkonie mi się przypomniało: https://www.youtube.com/watch?v=XSn29ggP1bc

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @chlor 10 lipca 2022 18:57
12 lipca 2022 20:45

Dzięki! Z życia wzięte, to i w prasówkę trudno jednoznacznie wpisać.

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @atelin 10 lipca 2022 19:13
12 lipca 2022 20:47

Przyznaję, że nie chwytam. Czy to na pewno były tylko fajki? ;-) A poważnie, czemu tak?

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować