-

kamiuszek

Gazelki albo słodycze oszukiwania się

Człowiek się myli, człowiek błądzi. Czasami pod wpływem innych, ale chyba równie często mylne koordynaty organizuje sobie we własnym zakresie. Może to jest nawet najciekawsze. Kłamstewka, oszustwa i malwersacje wtedy cieszą nie tylko sprawcę, ale również ofiarę, bo po co w innym wypadku byłoby się samemu omamiać, gdyby to nie cieszyło. Zatem w autoomamieniach zysk podwójny. A człowiek chciwy jest na urodę życia, że hej!

Tak właśnie było z gazelkami, o których pierwszy raz usłyszałem w czasach, gdy nie interesowałem się jeszcze płcią przeciwną. Nazwa wydała mi się bardzo pomysłowa i idealna. Powiedzcie sami, czy gazelki to nie jest naprawdę wdzięczne określenie jedwabnych pończoch. Bardzo mi się spodobało, że łomżyńskie dziewczyny w połowie dwudziestolecia międzywojennego nosiły jedwabne gazelki. Dlaczego nie antylopki albo sarenki, to jest bardzo proste do wytłumaczenia. Gazelki dlatego, że były cieniutkie jak gaza.

Po pierwszej wojnie świat zmienił się także w kwestiach mody damskiej, a takie zmiany docierają wszędzie z prędkością aeroplanu, dziś z prędkością przesyłu danych przez sieć internetową, no ale wtedy częściej można było zobaczyć aeroplan. Więc był sobie skład w Łomży, a w nim mydło, powidło, śledzie i gazelki. Obiekt pożądania wszystkich dziewczyn. Na przykład Janiny i Leokadii.

Ich ojciec, Jan, miał zajęcie dobre na tyle, że mógł zacząć budować własny dom. Był woźnym w gimnazjum. Ale też miał zmartwienie, gdyż wiadomo jak to jest z budowami. Zawsze wydaje się więcej, niż się spodziewało, więc trzeba trzymać portfel twardą ręką, żeby wszystko się nie rozsypało, jak domek z weksli lub szkolne rygory. Poza tym na co może się przydać kawałek jedwabiu na budowie? A tylko ryzyko powiększa, że z paradowania w gazelkach może jakieś nieszczęście się przyplątać. Więc był na gazelki szlaban. To znaczy ojciec kupił raz czy dwa, bo córki to córki. Ale żeby ciągle takie fanaberie, to nic z tego. Podstępnie robią takie cienkie, żeby się rwały od samego patrzenia, dzięki czemu towaru schodzi więcej. Koniec. Może na urodziny.

Jednak dziewczyny miały też matkę. A Józefa miała o modzie o wiele rozleglejsze pojęcie niż Jan. A nawet pewne oczekiwania w tym zakresie, za młodu realizowane osobiście, a w omawianym czasie przede wszystkim przez strojenie córek. Mąż zresztą dość często jej wypominał, jak to było, gdy uciekali w wielką wojnę przed frontem. Dokładniej to z Kolna. Musiało to być zimą, bo kajzer zajął Kolno 20 lutego. Więc w najsroższą zimę ewaukuowalli się z trójką maciupkich dzieci wozem. Ale nie zapomnij o pudełkach! Pudełka. Więc wrócił się i po pudełka, nie było gdzie postawić, więc trzymał stertę obok siebie na ławce. Bet na kolanach, łejce w ręce, pudełka przyciśnięte łokciem. Pośpiech, bo może już armaty było słychać, więc koń troszkę zbyt się podeksytował eskapadą. I jakoś tak furka się bujnęła, że dziecko by wyleciało, więc przytrzymał. Ale pudełka poszły na drogę. A jak spadły, to się odbiły, a jak się dobiły, to się otworzyły i wtedy na szaro-białe, zamarznięte grunta wysypało się ze trzydzieści kapeluszy. A wiatr miał używanie.

Siedział nieruchomo z kwilącym betem na kalonach i udawał, że uwagi za tarasowanie drogi nie jego dotyczą. Co i prawdą jest, bo stał i czekał tylko dlatego, że żona zbierała te rozegnane kapelusze, jak wielkie kolorowe kwiaty albo karnawałowe konfetti. Piękny to byłby widok dla śmiałków dosiadających auroplanu, a i dziś jako ujęcie z drona mógłbym zdobyć niejaką popularność na instragramie.

Nie wiem, czy zastanawiał się wtedy, czy aby na pewno wziął dobrą żonę. Dla nas powinno być jakoś pocieszające, że niewieści obłęd nie od XXI wieku się zaczął, ale znacznie wcześniej i że da się przetrzymać, no bo przetrzymał. Ale nie zapomniał i czasami wypomniał, a już obowiązkowo, gdy rzecz ocierała się o modowe wydatki. Matka miała niezbyt mocną pozycję negocjacyjną w kwesti zwiększenia budżetu na gazelki, bo z ewakuacją kapeluszy to niestety prawda, i drugie niestety, że pamiętana przez zbyt wielu naocznych świadków.
Docinki były żartobliwe, bo dotyczyły coraz odleglejszej przeszłości, początek wielkiej wojny, więc można rzec, że belle epoque była w tym wspomnieniu ciągle żywa. Groza przetaczającego się frontu i horror okupacji, jakich wielokrotnnie wszyscy doświadczyli później, mógł być dopiero przeczuwany. Ale szlaban, to szlaban.

Trzeba przyznać, że dziewczyny próbowały zarobić na gazelki. Wykonując proste prace, takie jak pielenie ogrodu. Jednak prosta praca ma dwie wady. Po pierwsze niewiele gazelek da się z niej wykarmić, a po drugie przy nieskompliwanym zajęciu można myśleć o wszystkim, a w szczególności o gazelkach. A jak się myśli, to się wymyśli. Zresztą jest rzeczą najpewniejszą, że to nie Janina i Leokadia umyśliły cudowny sposób, tylko sama mateńka najukochańsza.

Otóż w murze oddzielającym nasze dziewczęta od świata mody wynalazła się furteczka, którą tak łatwo odemknąć jak łatwo otwiera się książkę. W tamtych czasach do powszechnego obyczaju należało robienie zakupów na książkę właśnie, co jest dokładnie czymś przeciwnym do zakupów na zeszyt, które ratowały od śmierci głodowej lud w czasach niedawnych rządów tutejszych przedstawicieli europejskiej partii ludowej. Różnica między książką a zeszytem jest taka, że zakupy na książkę były dla tych, którzy pieniądze mieli. Towar potrzebny był brany, należności sklepikarz w książkę wpisywał, a dysponent rodzinnego budżetu raz w miesiącu całość uiszczał.

Skoro wynalazła się magiczna furtka, pozostało tylko uzgodnić czarnoksięskie hasło, które by sezam z gazelkami otwierało bez zgrzytów i dodatkowych, zupełnie niepotrzebnych, rozmów ze sklepikarzem. Tym hasłem było słowo pisane być może tak - Cuker.

Przyszedł dzień uiszczeń. Jan opuszcza gmach gimnazjum, które sobie łatwo wyobrazić, bo nadal stoi, tyle że przemianowane na liceum, i kieruje swe kroki do składu, a właściwie to tylko do książki. Nie wiem, jak wyglądał skład - był duży i drewniany, zresztą nie jeden w mieście, ale ten był po drodze. Również Jan nie ma powodu się przyglądać, bo nic tu budowlanego nie było. Kieruje się wprost do książki. Zapoznaje się z notatkami w rubryczce, może trochę dłużej niż zwykle, kwotę odlicza, podaje, dziękuje i do widzenia. Nie będzie przecież dziwował przy sklepikarzu, żeby sobie tamten nie pomyślał, że ma kłopoty finansowe przez budowę domu i dwie córki na wydaniu.

Ale w mieszkaniu, to co innego - Jóźka! Cukier i cukier, na co tyle cukru?! Tutaj dziewczęta z najbardziej obojętnymi minami, na jakie było je stać, czekały maminej odpowiedzi. Długo nie czekały, bo Józefa odparowała - Ty mi nie mów, ile brać cukru! Placki jeść chcesz?!

Jan chciał jeść placki, więc zagadnienia nie drążył, czemu w rubryka aż tyle razy Cuker. Rzecz ta chyba nigdy się nie wydała. Trzeba sprawiedliwie zauważyć, że dziewczyny miały umiar i limitu wyznaczonego przez maminkę najukochańszą nie przekraczały. Ważna to rzecz, podczas oszukaństwa zachować umiar i lojalność.

Winien jestem czytelnikowi pewne wyjaśnienie, które będzie głosem zachęcającym do politycznej powściągliwości. Nigdy nikt nie mówił o gazelkach, mimo że niezwykle ładnie kojarzą się i to nie tylko z gazą. Powtórzę, gazelek nigdy nie było. Te moje nieszczęsne gazelki tak naprawdę powszechnie nazywano gazówkami. Gazówki - niezbyt ładnie, prawda? 

Podobnie jest z przekonaniami politycznymi lub obojętnie jakimi, w tym dla przykładu estetycznymi. Dopisujemy sobie do ledwie zasłyszanych strzępów całe programy na upiększanie świata. I nawet wtedy, gdy poznaje się fakty, okrutnie trudno pozbyć się pierwotnego złudzenia. I co z tego, że sami sobie wymyśliliśmy gazelki? Nic. I co z tego, że gazówki z każdej strony świecą w oczy? To nawet lepiej dla gazelek, bo z większą zapalczywością ich będziemy bronić, bo takiej zawziętej obrony się domagają, jako te słuszniejsze, delikatniejsze i, co tu dużo mówić, lepsze, bo utkane z najszczerszego złudzenia.

I tę właśnie naszą bezwiedną twórczość umysłową wykorzystują dużo gorsze sitwy niż opisana tu niejawna spółka Maminka, Córki und Cuker Geschäft.
 



tagi:

kamiuszek
19 lipca 2022 14:51
20     1434    17 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @kamiuszek
19 lipca 2022 22:13

Ale historia. W mojej rodzinie nikt żadych gazelek i gazówek nie nosił. Wszyscy byli niepiśmiennymi analfabetami, siedzącymi przez pokolenia w jednej wsi. Najbliższy sklep z konfekcją był o jakieś 40 km oddalony. Bez szans na realizację marzeń w epoce furmanek. Zresztą - jakich marzeń? 

zaloguj się by móc komentować


Paris @gabriel-maciejewski 19 lipca 2022 22:13
19 lipca 2022 22:37

Tak...

...  historia  absolutnie  OBLEDNA  !!!

Moja  mama,  ale  juz  w  latach  70-tych  nosila  takie  cieniusienkie  jak  mgielka,  sliczne  ponczochy,  na  pas  -  panie  wiedza,  a  panowie  chyba  tez  -  a  ja  takie  same  nosilam  w  latach  80-tych...  te  ponczochy  byly  mocne  i  w  ogole  na  nogach  wygladaly  super.  Jeszcze  we  Francji  udalo  mi  sie  ze  dwa  razy  kupic  bardzo  podobne  do  tych  polskich,  tylko,  ze  samonosne  i  tez  byly  super  !!!

A  opowiadanie  kapitalne  i  bardzo  adekwatne  do  dzisiejszego  Panskiego  wpisu...  i  do  dzisiejszej  zlodziejsko-oszukanczej  dzialalnosci  ,,naszego  panstwa,,  ktore  CIAGLE  oszukuje  i  kroi  nas,  NAROD,  na  NIEBOTYCZNA  KASE,  o  ktorej  dowiadujemy  sie  PO  CZASIE  i  PO  FAKCIE,  wlasnie  tak  jak  skonstatowal  to  Pan  Kamiuszek  w  ostatnim,  extra  trafnym  zdaniu  !!!

zaloguj się by móc komentować

bezczas @kamiuszek
19 lipca 2022 22:39

Znam te okolice i to liceum, tym przyjemniej się czytało. A czytało się bardzo przyjemnie. Plus

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @gabriel-maciejewski 19 lipca 2022 22:13
20 lipca 2022 00:18

Dzięki. Myślę, że trochę przesadzasz z tą charakterystyką dawnych pokoleń i zamknięciem do jednej wsi. Opowieści zanikają, czasami przemilczane, bo nie pasują do ekstremalnych czasów. A takie czasy trwały długo. I były ekstremalne, jak to zarażanie strachem w Apocalipto. Tak myślę i myślę, że wiele opowieści rozpłynęło się przez taki strach. Niektóre rzeczy usłyszałem zupełnie niedawno. Niewiele brakowało, abym nigdy nie usłyszał. A ile musiało przepaść bezpowrotnie, to aż przykro pomyśleć.

zaloguj się by móc komentować


kamiuszek @Paris 19 lipca 2022 22:37
20 lipca 2022 00:27

Pani Paris wszędzie widzi złowieszcze państwo. Nie chciałbym sprawiać przykrości, ale to podobnie jak bloger GPS, który to pochwalił się ostatnio na salonie, że wpłynął do zamkniętego jeszcze dla żeglugi przekopu mierzei. A złorzeczył, że go popędzono. Nie tylko państwu złorzeczył, ale też gapiom, których od kur wyzywał. Że państwo kanał buduje dla kur, bo kury mogły podejść i zobaczyć, a on - żeglarz - nie mógł wpłynąć. Obawiam się, że on usłyszał w przedszkolu o wolnościowej gazelce i już do końca życia z tą swoją gazelką się nie rozstanie.

 

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @bezczas 19 lipca 2022 22:39
20 lipca 2022 00:28

Bardzo dziękuję. Cieszę się, że się podobało

zaloguj się by móc komentować

Paris @kamiuszek 20 lipca 2022 00:27
20 lipca 2022 07:49

Zadnej  przykrosci...

...  Pan  Kamiuszek  mi  nie  sprawil,  bo  to  prawda  jest,  ze  ja  w  wiekszosci  zdarzen  widze  GAZELKE  ,,naszego,  zlowieszczego  i  zatroskanego  panstwa,,...  i  rzeczywiscie  ta  moja  ,,gazelka,,  -  prawdopodobnie  -  nie  rozstane  sie  do  konca  zycia  !!! 

zaloguj się by móc komentować

Pioterrr @kamiuszek
20 lipca 2022 12:30

" Ważna to rzecz, podczas oszukaństwa zachować umiar i lojalność. "

I wężykiem, wężykiem...

zaloguj się by móc komentować

orjan @kamiuszek
21 lipca 2022 13:23

Twoje (z całym szacunkiem) opowiadania wnoszą zupełnie nową jakość do tego blogu. Jakość literacką z wysokiej półki. Do tego bezcenną w obecnych czasach jakość emocjonalną. Proszę stąd nie odchodzić!

 

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @Paris 20 lipca 2022 07:49
21 lipca 2022 14:31

Rozumiem, nie utwierdzam, ale rozumiem, bo na tym właśnie polega miłość do gazelek :-)

zaloguj się by móc komentować


kamiuszek @orjan 21 lipca 2022 13:23
21 lipca 2022 14:33

Dziękuję. Bardzo mi miło. Ale ja się nigdzie nie wybieram i nigdy nie wybierałem.

zaloguj się by móc komentować

Paris @orjan 21 lipca 2022 13:23
21 lipca 2022 15:43

To  fakt,...

...  na  wpisy  Pana  Kamiuszka  sie  czeka...  sa  nadzwyczajnie  wyjatkowe  !!!

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @kamiuszek 20 lipca 2022 00:18
22 lipca 2022 10:35

Historie ani lepsze ani gorsze, po prostu zwyczajne, rozpływają w czasie.

Ważne jak się je (leciutko!) opowie !!!

trzy plusy.

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @szarakomorka 22 lipca 2022 10:35
22 lipca 2022 10:38

"rozpływają się w czasie"

zaloguj się by móc komentować

orjan @szarakomorka 22 lipca 2022 10:38
22 lipca 2022 12:42

Całkiem jak elegancja.

 

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @orjan 22 lipca 2022 12:42
22 lipca 2022 15:25

Tak, notki Kamiuszka są po prostu eleganckie, ale się nie rozpływają. :-)

Pozostaje po nich przeczytaniu taki miły spokój.

Piękna jest polska języka.:-)

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować