-

kamiuszek

Konkwistador Rocky zdobywa Olimp

Tekst ukazał się chyba przed rokiem w hiszpańskim numerze SN. Wstawiam, bo Gabriel pozwolił, a mi kilka spostrzeżeń wydaje się wartych przypomnienia. Wszystko co najważniejsze w propagandzie z definicji musi być pokazywane wprost, więc starałem się zwrócić uwagę na interesujące detale. Naprawdę nie ma znaczanie, w jakich (przez nikogo nie oglądanych filmach), występował w młodości odtwórca głównej roli w tej ważnej produkcji. Zapraszam do lektury:

Akcja „Rockyego” (1976) jest precyzyjnie umieszczona w czasie, miejscu i ostentacyjnie osadzona w kontekście historycznym, ale mimo tego „Rocky” beztrosko został zaszufladkowany w kategorii  sport + wątek miłosny. A że większość filmów ma wątek miłosny, to mówi się i pisze prawie wyłącznie jak o filmie sportowym. Jakby nie miało żadnego znaczenia, że napędzający intrygę pojedynek bokserski organizowany był z okazji zbliżającej się dwusetnej rocznicy ogłoszenia Deklaracji Niepodległości w Filadelfii. Poza wątkiem hiszpańskim, który jakoś uchodzi uwadze recenzentów, a który jest dobrym pretekstem, aby opowiedzieć o filmie w tym numerze Szkoły Nawigatorów, nas może zainteresować, jak robi się filmy na specjalną okazję, bo już w przyszłym roku obchodzimy stulecie odzyskania Niepodległości. Aby usprawiedliwić krytyków i rozbroić krytykantów, uznajmy, że prosta historyjka zakochanego boksera sama w sobie ma tak nokautującą siłę oddziaływania, że uczuciowa mgła odebrała recenzentom ostrość widzenia razem z erudycją i elokwencją tak skutecznie, że w pierwszej chwili nie potrafili powiedzieć nic więcej niż to, że wraz z premierą narodziła się nowa gwiazda - Sylwester Stallone i że „Rocky” był murowanym kandydatem do Oscara. To samo mógł napisać każdy przeciętny widz, a nie napisał, bo zachwyt wyraził w bardziej stosowny dla swojej kondycji sposób. Nie zdarza się, żeby zwykłe seanse w zwykłych kinach dla zwykłej publiczności kończyły się owacjami na stojąco. Fenomen doceniony nie tylko przez publiczność, ale również przez Akademię Filmową - trzy Oscary i siedem nominacji.

Od premiery minęło kilkadziesiąt lat, film zalicza się do najwybitniejszy, wzorcowych dzieł kinematografii amerykańskiej. Dał początek całej serii przygód boksera Rockyego. Fragmenty następnych części są umieszczane w internecie jako miniwykłady motywacyjno-filozoficzne. Ścieżkę dźwiękową puszczają nie tylko na antenie radia RMF Classic. Powstał nawet francuski dokument „Rocky - tajna broń Reagana” o kontekstach politycznych, w jakich weszła na ekrany czwarta część, o wiele słabsza od pierwszej. To tylko przykłady ukazujące, jaką pozycję Rocky zajmuje w popkulturze i jaki wpływ wywierał na publiczność całego świata. Brak głębszego wytłumaczenia tej wyjątkowości wywołuje niedosyt. Cóż to za informacja, że wytwórnia Metro Goldwyn Mayer zdecydowała się na realizację, bo miała akurat wolny milion dolarów. W warunkach hollywoodzkiej była to produkcja niskobudżetowa, a przyniosła ćwierć miliarda zysku.  1:250 - niezła przebitka. Taka informacja mogłyby wzbudzić zainteresowanie jednego z dwóch protagonistów. Mistrz świata Apollo Creed miał dar biznesowy, talent showmana i imponujący zmysł marketingowy - jakże zwodnicze okazały się to przymioty, widoczne się stało w trakcie walki. 

Ten tekst powstaje specjalnie dla czytelników Szkoły Nawigatorów, więc zostawmy marketing i zajrzyjmy, co mówią fachowcy dbający o to, aby fabryki snów wypuszczały coś lepszego niż schematyczne opowiastki. Kto jak kto, ale artyści powinni być zainteresowani detalami, z jakich zbudowane są dzieła, które podrywają drzemiącą publiczność z foteli do entuzjastycznego wiwatowania. „Rocky” jest szczegółowo omawiany na zajęciach ze scenariopisarstwa. Obiecująco dla nas zaczyna się artykuł pod tytułem „Business of Screenwriting: ‘Rocky’ The Perfect Movie”. Pani Michelle Wallerstein zagaja następująco: „Jeśli chcesz zostać scenarzystą, musisz studiować historię” - nieźle, ale niestety zaraz precyzuje, o jaką historię jej chodzi - „Mam na myśli historię filmu”. Jednak nie posłuchamy tej specjalistki o biznesu scenariuszowego i opowiemy, co nieco o historii, a przy okazji o drobiazgach, które sprawiają, że prosta powiastka o zalotach i mordobiciu jest arcydziełem. Być może zrobimy to trochę na wyrost i popełnimy grzech nadinterpretacji, ale nawet jeśli tak się stanie, to parę ciekawy wydarzeń i postaci zostanie przypomnianych. A to jest zysk sam w sobie.

Najpierw, gdyby ktoś zapomniał, przypomnijmy z grubsza, co tam się działo. Przeciętny bokser Rocky, utrzymujący się z groszowych nagród za walki i ściągania należności od dłużników mafii, sam czuje, że wielkiej kariery już nie zrobi. Nie ma szans niczego zwojować na zawodowym ringu, wie to on i co gorsza wie to trener, który odbiera mu szafkę w klubie i oddaje ją lepiej rokującemu zawodnikowi. Wszystko się zmienia, gdy Rocky nieprawdopodobnym wprost zrządzeniem losu dostaje szansę walki o… mistrzostwo świata. Przegra, ale dzięki heroicznemu męstwu zyskuje sympatię widowni i miłość wybranki serca. 

Co bardziej dociekliwi miłośnicy sportowej wizji świata zauważą, że główny bohater nazywa się Rocky, ponieważ tak miało na imię dwóch słynnych bokserów. Jednym z nich był Rocky Graziano, a drugi Rocky Marciano, plakat tego ostatniego przyozdabia biedne i zabałaganione mieszkanie naszego nieudacznika. Cały pojedynek natomiast mógł być inspirowany walką Muhammada Ali z Georgem Foremanem, lub jakąkolwiek inną - bo po prawdzie, boks to fabularnie mało zawiłe widowisko, więc powtarzalność sytuacji się zdarza: najpierw jeden leży na deskach, potem drugi, krew się leje, nosy się łamią, oczy puchną, a na koniec sędziowie podliczają ciosy i ogłaszają werdykt.

Historia miłosna jest równie prostolinijna. Rocky stara się zwrócić uwagę zahukanej siostry swojego kumpla. Próbuje rozbawić ją drętwymi dowcipami, co wygląda na autoironiczny wtręt scenarzysty. W końcu uda mu się wyciągnąć ją na randkę, a nawet zbałamucić w obskurnej kawalerce. Dziewczyna towarzysko nie ma zbyt wielkiego wyboru, źli ludzie uważają ją za przygłupią. Jest to oczywiście nieprawda. Miłość będzie prawdziwa i wielka. Panna Adrian wyzna swe uczucie na ringu, gdzie oboje świata poza sobą nie będą widzieli. Rocky chyba w ogóle mało mógł zobaczyć przez opuchliznę, bo Apollo w ringu nie próżnował. To miłosne wyznanie na koniec filmu jest naprawdę wzruszające. Niejednemu panu łza w oku może się zakręcić. I niejeden scenarzysta umiera z zazdrości przez tak lakoniczny, mocny i bezpretensjonalny finał. Równie prawdopodobne życiowo, co cała historyjka, a jednak jedynie słuszne i najprawdziwszy z możliwych.

Wspomnieliśmy o plakatowym portrecie Marciano - to nic nie znaczący szczegół, gdy weźmie się pod uwagę inne i dużo istotniejsze wskazówki interpretacyjne. Gdyby scenografię układał Apollo Creed - utalentowany bokser i specjalista od tanich efektów pod publiczkę, to pewnie na takim rekwizycie by poprzestał. Ale jest kilka innych, które nie przyszłyby mu do głowy i których zdają się nie dostrzegać krytycy i nauczyciele sztuki filmowej.

Gdy tylko lew MGM zakończył swój głośny ryk, gdy zniknęło połyskujące logo United Artists i przedefilowały ogromne litery tytułu ROCKY, na czarnym ekranie bez żadnych ceregieli pojawił się napis: 25 listopada 1975, Filadelfia. Dla ówczesnej widowni data mogła być sygnałem, że w filmie już niedługo, za dwa dni, będzie Święto Dziękczynienia. Nim widz policzy na palcach, czy rzeczywiście dobrze kojarzy, otrzyma potwierdzenie: oto na ekranie ukazuje się ogromny portret Jezusa Chrystusa z Eucharystią. A wiemy, że greckie słowo eucharystia oznacza dziękczynienie. Ale nie mamy czasu rozważać, czyśmy na pewno weszli na właściwy seans, ani nawet porozmyślać spokojnie, za co winniśmy wdzięczność Panu Bogu, bo okazuje się, że podobizna Chrystusa wisi w sali, w której okłada się po pysku dwóch osiłków, a niezbyt sympatyczna publiczność szczuje ich na siebie pokrzykiwaniami jakże odległymi od kulturalnego dopingu. Dość konfundujący początek. Zdziwienie pogłębia skromnie wiszący za ringiem baner, na którym ktoś nasmarował „Resurrection AC”, co chyba można przetłumaczyć tak: Klub Sportowy Zmartwychwstanie. Jak na sportowy melodramat dość nieoczekiwane początek i niepokojąca rozpiętość tematyczna.

Jesteśmy w Ameryce w połowie lat 70. To nie był szczęśliwy kraj. Amerykanie właśnie przegrali wojnę w Wietnamie, afera Watergate podważyła zaufanie do systemu politycznego. Związek Radziecki jest u szczytu potęgi. Ugodowa polityka Forda nie przynosi rezultatów. Szaleje kryzys wywołany przez embargo, jakie na Stany Zjednoczone nałożyły arabskie kraje zrzeszone w OPEC. Dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, żeby ktoś mógł tak bardzo upokorzyć Amerykę i tak boleśnie jej dokuczyć. Ceny skoczyły gwałtownie, produkcja spadła, wzrosło bezrobocie i przestępczość. Indyk pieczony na Święto Dziękczynienia nie mógł smakować tak, jak smakował dekadę wcześniej. Ten rekwizyt występuje w filmie, ale zamiast być detalem w budowaniu miłej rodzinnej scenki jest narzędziem w okropnej rodzinnej kłótni. Nie jest nudno, a jednak jest beznadziejnie.

Nawet mistrz świata Apollo Creed ma powody do zmartwienia. Oto przeciwnik zakontraktowany na bokserski szlagier - walkę z okazji 200-lecia Niepodległości - nagle się wycofuje, być może ze strachu i tylko pod pretekstem kontuzji. Apollo Creed, jak już wspomnieliśmy, ma niezwykłą smykałkę do tworzenia dochodowych widowisk. Wpada na genialny pomysł. W takich czasach ludzie potrzebują nadziei, wiary w to, że Ameryka jest naprawdę krajem, w którym każdy ma szansę, dlatego on, wielki Apollo Creed, da szansę nikomu nieznanemu bokserowi i zaprosi go do walki o mistrzostwo świata. Bajka. Na takie widowisko ludzie kupią bilety, a Apollo będzie chodził w glorii i chwale jak bóg i dobroczyńcy ludzkości w jednym. Przeciwnika dobiera po pseudonimie, jakby szukał kogoś do obsadzenia w roli komiksowej postaci. Wybór pada na Włoskiego Ogier. Jak już wiemy, tym włoskim ogierem jest nasz Rocky Balboa. Po raz kolejny ujawnia się ironiczny dystans scenarzysty, bo przecież widzimy, że w podrywaniu to Rocky ma sukcesów nie więcej niż na ringu. Jednak znów pojawia się historyczne uzasadnienie, tyle że właśnie takie powierzchowne. Włoska narodowość pasuje, bo Amerykę odkrył Krzysztof Kolumb (ależ ten Creed jest wykształcony), który Włochem był i basta. Plan jest super, lepszego nawet najlepsza agencja organizująca walki by nie wymyśliła. Czujemy w tym fałsz, merkantylną fikcję, a można nawet złość i to jest jeden z powodów, dla których widzowie pragną, aby Rockyemu się udało. Zaraz, zaraz, ale dlaczego Włoch.

Rocky ma przecież hiszpańskie nazwisko Balboa. I to jest nazwisko, które znaczy w historii Ameryki o wiele więcej niż dziesięciu legendarnych bokserów jakiegokolwiek pochodzenia, co poznać po tym, że pisane małą literą ma konkretną wartość - balboa jest jednostką monetarną Panamy. Czymże się wysławił Vasco Nunez de Balboa, że tak go uczczono? Był wśród swoich kompanów konkwistadorów postacią niezwykłą. W roku 1500 Vasco Nunez opuszcza Europę, a właściwie to ucieka przed wierzycielami dosłownie na koniec świata. Na wyspie Hispaniola (zwanej obecnie Haiti) wykazał się jako niezwykle sprawny dowódca i organizator pracy w kopalniach srebra i złota. Trudno na takim biznesie stracić, ale Balboa jakimś sposobem znów podpadł w długi albo dogonili go wierzyciele ze Starego Świata i 1510 roku znowu musi salwować się ucieczką. Jeszcze dalej na zachód. Na statek dostał się ukryty w beczce. Przyłapany na tej podróży na gapę niechybnie wpadłby w łapy wierzycieli, bo dowódca z jakiegoś powodu go nie lubił, ale wstawiła się za nim załoga. Razem z towarzyszami założył osadę Darien i objął nad nią przywództwo, W 1512 wyruszył na wyprawę, aby po 120 dniach wędrówki przez dżunglę, jako pierwszy Europejczyk zobaczyć Ocean Spokojny. Ekspedycja prócz ulotnych i subiektywnych wrażeń krajobrazowych dostarczyła taką ilość srebra, złota i pereł, że usatysfakcjonowany przypadającą mu w udziale częścią łupów król Hiszpanii puścił w niepamięć dawne winy Balboi, a nawet uczynił go gubernatorem Panamy. Jak się można domyślić, to wcale nie przysporzyło naszemu Vasco Nunezowi sympatii wśród zawistnych towarzyszy. Wielkorządca Darien - leciwy, chciwy i okrutny Pedro Arias de Avila - uwięził Balboę pod dziwnym pretekstem, jakim był zarzut piractwa. I znów niespodziewany zwrot akcji - za naszym awanturnikiem ujęli się tubylcy, wszczynając powstanie w jego obronie. Pedro Arias musiał wypuścić więźnia, a na dowód zgody i przyjaźni zaoferował rękę swojej córki. Piękna historia - nic dziwnego, że Balboa dał się nabrać. Powtórnie uwięziony został w wyniku wielomiesięcznego procesu skazany między innymi za wyłamanie się spod władzy królewskiej oraz ścinanie drzew na budowę nowej osady bez zgody Pedro Ariasa. Świadkiem oskarżenia i dowódcą ekipy aresztującej był słynny Pizzaro. Balboa zakończył pełne przygód życie w wieku około 45 lat. Został publicznie ścięty 15 stycznia 1519 roku. Nawet wśród takich malowniczych postaci jak konkwistadorzy był postacią wyróżniającą się i to pozytywnie. Podkreślmy, że cieszył się szczerą przyjaźnią Indian i szacunkiem podkomendnych, których sympatię zaskarbił sobie odwagą, energią i troską, jaką okazywał chorym i rannym. Dziwne jest, że po kilkudziesięciu latach od jego śmierci ukazała się w Hiszpanii rycina, która przedstawia Balboę skazującego Indian na rozszarpanie żywcem przez psy. Można byłoby pomyśleć, że w Europie wciąż nie miał dobrej prasy, być może z powodów owych po latach monstrualnie narosłych długów, które pchnęły go za Ocean. A może to nie o niego chodziło w tym propagandowym druku, tylko o konkwistadorów w ogóle. Taki na przykład Pedro Arias de Avila nie traktował Indian zbyt łaskawie, wyróżniał się wręcz ślepo samobójczym okrucieństwiem. Pod jego rządami w Darien wymordowano okolicznych Indian, więc nie było komu dostarczać żywności, co doprowadziło do głodu i przyśpieszyło opuszczenie tego padołu łez przez pół tysiąca Hiszpanów. Prześladowcy historycznego Balboi przypisuje się nie tylko odpowiedzialność za sądowy mord na być może jedynym przyzwoitym konkwistadorze, ale w sumie za doprowadzenie do zgonu 2 milionów ludzi. 

Wróćmy do filmu. Skoro nazwisko głównego bohatera filmu jest intrygujące, to może coś się kryje  nazwisku jego przeciwnika. Angielskie słowo „creed” to po prostu „wyznanie wiary”. Jaką wiarę może wyznawać ktoś, kto podpisuje czeki imieniem Apollo? Jest to człowiek sukcesu. Heros, który zwykłym ludziom wydaje się co najmniej półbogiem. Co prawda barman w spelunie, w której Rocky jest stałym bywalcem, uważa Creeda, być może z zazdrości, za pajaca, ale taka ocena oburza prostodusznego Rockyego. Jak mistrz świata może być pajacem?! Creed jest sympatyczny, radosny, optymistyczny i świetnie wypada w telewizji. Gdyby starożytni zwycięzcy igrzysk olimpijskich chodzili w garniturach, to Creed byłby idealnym modelem dla rzeźbiarzy. 

Nie to co Rocky, który bez celu snuje się po podejrzanych zaułkach w durnie przekrzywionym kapelutku i zgrywa kaznodzieję, pouczając jakoś nastolatkę, żeby nie przeklinała i nie wystawała po nocach z kolesiami, bo nie będą jej szanować. W zamian za te z serca płynące dobre rady spotyka go szyderstwo. W duchy przyznaje rację wulgarnej pannicy, bo kimże jest, aby pouczał innych. Nikim.

Dla nas na pewno jest postacią filmową, więc może nie zaszkodzi sprawdzić, co sobą personifikuje. W imieniu Rocky pobrzmiewa słowo „rock” i chyba tak wołają na niego znajomkowie z dzielnicy. Gdy sobie ponadintepretujemy, ale w dobrej wierze, i przetłumaczymy na łacinę, to wyjdzie nam słowo petra - skała, opoka. Jeśli Apollo uosabia antyczną kulturę pogańską, z jej kultem sprawności fizycznej i doczesnego sukcesu w wersji końca XX wieku, to pojedynek bokserski będzie ciekawszy, gdy Rocky okaże się personifikacją kultury chrześcijańskiej - personifikacją niedoskonałą, grzeszną, słabą i w kryzysowym dołku braku wiary w siebie. 

Kiedy Rocky przygotowuje się do pojedynku wbiega z swoich slamsów do reprezentacyjnej dzielnicy Filadelfii. To tam załatwia codzienne interesy Apollo Creed. Architektura staje się monumentalna, imponująca, klasycystyczna. Nawiązania do antyku są widoczne, bo mają być widoczne dla każdego. Celem tego przebieżki jest wbiegnięcie po schodach prowadzących do Filadelfijskiej Biblioteki, chyba każdy pamięta tę scenę. Pierwszy trening kończy się człapaniem i zwijaniem od bolesnej kolki, ale ostatni wygląda jak triumfalne wbiegnięcie po schodach prowadzących do pałacu olimpijskich bogów. Niecodzienną metodą treningową, odkrytą w gniewie, jest obijanie wiszących rzeźni wieprzowych półtusz. Rocky uderza tak mocno, że aż łamie żeberka. Jeśli człowiek jest tylko mięsem, to łatwo go pokonać. Gdyby walka potrwała chwilę dłużej, Rocky zwyciężyłby Apolla, który miał już połamane żebra. Ale Apollo nie jest tylko mięsem. Jest człowiekiem z krwi i kości, ale nie tylko z krwi i kości, także z ambicji, bólu i złości na własną głupotę. Na marginesie w serii przygód Rockyego nawet tak przerażający i bezduszny osobnik jak Ivan Drago, istna maszyna do zabijania radzieckiej produkcji, na końcu okazuje się człowiekiem.

Kogo reprezentuje Rocky? Oczywiście każdego widza, który walczy byt, który ledwo wiąże koniec z końcem, który stara się coś zrobić, zarobić i być szczęśliwym w miłości. Ale kogo reprezentuje Rocky? Pod jakim znakiem wychodzi do walki widać na jego bokserskim szlafroku. Kumpel i samozwańczy menedżer załatwił mu, z wymiernymi korzyściami dla siebie, sponsora, więc Balboa ma naszyty na plecach znak rzeźni o nazwie Shamrock z trójlistną koniczynką w logo. Abyśmy tego nie przegapili na ten drobiazg zwracają uwagę komentatorzy relacjonujący walkę. Creed zinterpretowałby to marketingowo. Skoro zainteresowaliśmy czarnoskórych mieszkańców Ameryki, bo Creed jest czarnoskórym bokserem, i dopieściliśmy Włochów, bo Marciano i Włoski Ogier i wzbudziliśmy sympatię Amerykanów hiszpańskiego pochodzenia przez przypomnienie Balboi, to może warto również zaskarbić sobie kolejną liczną grupę narodowościową. Shamrock to symbol Irlandii. Ale nie tylko. Film zaczyna się od portretu Chrystusa, o którym pod nawałnicą ciosów łatwo się zapomina, a trójlistna koniczynka, zanim stała się symbolem Irlandii, była użyta przez Świętego Patryka do zobrazowania Trójcy Świętej. I znów nie zdążymy zastanowić się, czy takie rozmyślania mają sens, bo właśnie oczom zdumionej publiczności ukazuje się Apollo sunący ku ringowi rydwanem. Chociaż walkę ma się dopiero odbyć, Creed popisuje się w przedwcześnie triumfalnym nastroju, przebrany za Georga Washingtona, w towarzystwie atrakcyjnej kształtem i uśmiechem Statui Wolności. Wygląda to komicznie, a Rocky ma takie spojrzenie, jakby przypomniał sobie opinię barmana, że Apollo to pajac i ku swojemu zadziwieniu się z nią zgodził. Shamrock będzie się pojedynkował z prezentem od bezbożnej, rewolucyjnej, oświeceniowej Francji i jednym z masonów zwanych ojcami założycielami. Niezłe widowisko.

Ale w życiu znaki same w sobie się nie pojedynkują, nawet jeśli są bardzo wyraźnymi i ciężkimi od niesionych treści, do walki staje dwóch mężczyzn, choćby byli tylko postaciami stworzonymi w głowie scenarzysty. Nie ma w tym żadnej niespodzianki i o tym również jest ten film. Nie wiem, czy wszyscy, ale ja byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że scenariusz, z którego tutaj tylko kilka szczegółów mogliśmy pozestawiać, napisał Sylwester Stallone. W prostej opowieści uchwycił konflikt, który napędza cywilizację białego człowieka. Największe osiągnięcia dziedzictwa pogańskiego, czyli kultura klasyczna od dwóch tysięcy lat jest wyzwaniem dla chrześcijaństwa. Tak było za świętego Piotra w Rzymie i świętego Pawła w Atenach. Tak było w renesansie, tak było w oświeceniu i tak było XX wieku. Gdy chrześcijaństwo ma dość siły i wiary, zmagania te kończą się zwycięstwem moralnym, a innego zwycięstwa niż moralne nie ma. Gdy w świecie nastaje chaos i beznadzieja lub gdy otwierają się nowe niesłychane szanse jak nowe kontynenty, od wzbudzenia chrześcijańskiego męstwa zależy naprawdę wszystko. Reagan użył czwartej części „Rockyego" do propagandowe zmiękczenia komunistów, ale i Rocky miał udział w tym, że Amerykanie wybrali takiego prezydenta jak Reagan.


 



tagi: propaganda  film  recenzja  rocky  balboa 

kamiuszek
18 października 2018 21:36
46     2699    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

bolek @kamiuszek
18 października 2018 22:27

Po lekturze czas na seans ;-)

zaloguj się by móc komentować

Gumtryk @kamiuszek
18 października 2018 22:29

Super tekst!

zaloguj się by móc komentować

gorylisko @kamiuszek
18 października 2018 22:58

muszę przyznać...dobry tekst

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @kamiuszek
18 października 2018 23:06

Właśnie oglądam Rockieg. Fascynujacy tekst.

zaloguj się by móc komentować

tadman @kamiuszek
18 października 2018 23:28

No, nie wiem kto większy łebacz, czy Kamiuszek, czy Stallone.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @kamiuszek
18 października 2018 23:42

Chyba nigdy nie było mi dane czytać tak wszechstronnej recenzji/interpretacji filmu współczesnego. Ładnych parę warstw zostało odkryte.  Bardzo kształcące. Wielkie dzięki.
PS. Proszę o więcej recenzji, które pokazują zręby propagandy. To bardzo ważne w czasie, gdy w III RP kręcona jest siermiężna antypolska propaganda.

zaloguj się by móc komentować

Paris @kamiuszek
18 października 2018 23:52

Niesamowicie oryginalny tekst...  BRAVO  !!!

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @kamiuszek
19 października 2018 00:12

Chce podziekowac autorowi tej notki za to ze ja teraz tu przypomnial. Mam wprawdzie kilka numerow SN w domu ale tego hiszpanskiego nie posiadam.

Bardzo interesujace uwagi i ciekawe spojrzenie na ten film.

Najpierw uwaga odnosnie tego wizerunku Chrystusa w poczatkowej scenie filmu. Ja ogladalem "Rocky" dawno temu w Polsce jako wyrostek wiec naturalnie nie zwrocilem na to uwagi, patrzylem na film od strony sportowej glownie.

Ponownie obejrzalem niedawno, zeby sobie doswiezyc [bo dobre filmy zawsze sa warte ponownego obejrzenia, tak uwazam] i rzeczywiscie ta scena mnie gleboko zastanowila.

Bardzo ciekawa i wnikliwa analiza.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @kamiuszek
19 października 2018 00:48

"Nie wiem, czy wszyscy, ale ja byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że scenariusz, z którego tutaj tylko kilka szczegółów mogliśmy pozestawiać, napisał Sylwester Stallone. W prostej opowieści uchwycił konflikt, który napędza cywilizację białego człowieka. Największe osiągnięcia dziedzictwa pogańskiego, czyli kultura klasyczna od dwóch tysięcy lat jest wyzwaniem dla chrześcijaństwa. Tak było za świętego Piotra w Rzymie i świętego Pawła w Atenach. Tak było w renesansie, tak było w oświeceniu i tak było XX wieku. Gdy chrześcijaństwo ma dość siły i wiary, zmagania te kończą się zwycięstwem moralnym, a innego zwycięstwa niż moralne nie ma. Gdy w świecie nastaje chaos i beznadzieja lub gdy otwierają się nowe niesłychane szanse jak nowe kontynenty, od wzbudzenia chrześcijańskiego męstwa zależy naprawdę wszystko."

Uwaga odnosnie scenariusza. Rzeczywiscie oryginalny scenariusz napisal Sylvester Stallone.

Ale ja dokopalem sie ciekawej informacji ze scenariusz zostal zmodyfikowany. To znaczy pewne elementy historii zostaly zmienione podczas krecenia filmu (ciekawe!).

Tu jest pelny tekst odnosnie wlasnie scenariusza i klopotow w jakich byl wowczas Stallone:

https://ew.com/article/2002/02/19/how-rocky-nabbed-best-picture/

Pozwole sobie tylko przytoczyc krotki interesujacy fragment [z polskim tlumaczeniem dla osob nie znajacych angielskiego]:

"It’s safe to say that if Stallone’s original ”Rocky” script had been made, he’d still be hitchhiking to auditions. While the nuts and bolts of the story are similar, his Italian girlfriend, Adrian, was originally conceived as a Jewish girl modeled on Bette Midler. Rocky’s coach, Mickey, was an abrasive racist. And the red-white-and-blue champ, Apollo Creed? Jamaican. At the end of the script, Rocky throws the fight and uses the money to open a pet store for Adrian. ”Not as dramatic,” laughs Stallone, ”is it?”

-"Można śmiało powiedzieć, że gdyby zostal sfilmowany oryginalny scenariusz Stallone'a "Rocky'ego", to nadal jezdzilby autostopem na przesłuchania. Podczas gdy podstawy tej historii są podobne, jego włoska dziewczyna, Adrian, była pierwotnie pomyślana jako żydowska dziewczyna wzorowana na Bette Midler. Trener Rocky'ego, Mickey, był zgryzliwym, szorstkim rasista. A czerwono-biało-niebieski mistrz, Apollo Creed? Bokser z Jamajki. Pod koniec scenariusza Rocky rezygnuje z walki i wykorzystuje pieniądze na otwarcie sklepu zoologicznego dla Adrian. "Nie tak dramatycznie", śmieje się Stallone, "nieprawdaz?"

I dalej:

"After several months of revisions with Winkler and Chartoff, the three of them finally hammered the script into fighting shape. They sent it up the line to United Artists. Mike Medavoy, who at the time was the senior VP of production at the studio, remembers reading ”Rocky” on a flight from New York to L.A. ”I liked it a lot, but everyone at the studio was afraid of doing a boxing movie because boxing movies in general hadn’t done well.”

- "Po kilku miesiącach korekt z Winklerem i Chartoffem (dwaj producenci filmu Rocky), wszyscy trzej w końcu uformowali scenariusz. Wysłali go do United Artists. Mike Medavoy, który w tamtym czasie był starszym wiceprezesem produkcji w studio, pamięta czytanie "Rocky" podczas lotu z Nowego Jorku do L.A. "Bardzo mi się to podobało, ale wszyscy w studio bali się zrobić film bokserski, ponieważ filmy bokserskie ogolnie nie wypadały dobrze".

Jesli przyjac taka wersje za prawdziwa to mozna by uznac ze spece z Hollywood wiedzieli co robia modyfikujac oryginalny scenariusz.

Ja zawsze twierdze ze Bog potrafi grac na wszelkich instrumentach i roznych uzywa narzedzi.

Goraco polecam film "Rocky". Jest co ogladac.

 

 

 

 

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @kamiuszek
19 października 2018 06:21

Ważny przekaz idzie w sferze pop...

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @kamiuszek
19 października 2018 08:18

Nie zapominajmy, że Rocky Balboa jest starszym bratem Johnny'ego Rambo.

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @bolek 18 października 2018 22:27
19 października 2018 08:38

Miłego oglądania

zaloguj się by móc komentować


kamiuszek @gorylisko 18 października 2018 22:58
19 października 2018 08:39

Gorylisko, dziękuję

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @K-Bedryczko 18 października 2018 23:06
19 października 2018 08:40

K-Bedryczko, cieszę się.

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @tadman 18 października 2018 23:28
19 października 2018 08:40

Ja mam nos krzywy, ale wciąż nie połamany.

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @pink-panther 18 października 2018 23:42
19 października 2018 08:41

Pantero, najuprzejmiej dziękuję.

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @Paris 18 października 2018 23:52
19 października 2018 08:42

Paris, bardzo mi miło.

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @Szczodrocha33 19 października 2018 00:48
19 października 2018 08:46

Szczodracho, ciekawe. Opowieści o tym jak to powstało, też są kolorowane. Grunt że potrzebny był w czasach przygnębienia człowiek sukcesu, a takim był też scenarzysta. Ładny event. W zestawieniu z tym, że Włochom pozwalano fizycznie tyrać u Forda, ale zajmować się dealerką samochodów już nie, robi się ciekawe spostrzeżenie. Gdy Ameryka jest w dołku, to moblilizuje katolickie rezerwy. Coś jak umizgi Trumpa do katolików. 

zaloguj się by móc komentować


kamiuszek @maria-ciszewska 19 października 2018 08:18
19 października 2018 08:48

Pani Mario, mnie się mylą.

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @kamiuszek 19 października 2018 08:46
19 października 2018 08:56

>Gdy Ameryka jest w dołku, to moblilizuje katolickie rezerwy.

Tak właśnie.

zaloguj się by móc komentować

tadman @kamiuszek 19 października 2018 08:40
19 października 2018 08:59

Myślę, że jednak Kamiuszek, bo Sylwek nawrzucał znaczenia działające na podświadomość Amerykanów, a Kamiuszek je znalazł, otrzepał i wystawił na widok publiczny.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @kamiuszek
19 października 2018 09:12

Wiesz co Julek, ja już nigdy wiecej nie będę cię namawiał do pisania. Bo ja ciężko znoszę leniwą kokieterię. Nawet "cię" nie będę już pisał w komentarzach z wielkiej litery. Weź sie ogarnij i wrzucaj notki

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @pink-panther 18 października 2018 23:42
19 października 2018 09:33

Dla ludzi wolnych (pozornie) robiona jest bardziej subtelna propaganda, mimo swojej prostolinijności i robieniu wprost. Ona wymaga dobrego medialnego systemu, pieniędzy w której się ją tworzy, specjalistów od niej samej, ale też świetnych headhunterów, którzy będą wyłapywać użyteczne "prawdziwki".  Dla ludzi mniej wolnych szkoda pieniędzy, co najwyżej sami mogą pokryć, zeżarcie budżetu przez opasłych umysłowo dyżurnych.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @kamiuszek
19 października 2018 09:37

Fajnie, że Pan przypomniał swój tekst o Rockim i umilił czas nudzącym się z wirusem łóżkowcom ;) Ma Pan to szkiełko reklamożercy w oku - wszystko rozłożone na czynniki proste i dostrzeżone, żaden mikroskopijny nawet symbol się nie prześlizgnie.

Analiza z zadziorem. Biorąc pod uwagę urzędujacego prezydenta Cartera, faworyzującego Murzynów, wystawienie brzydkiego białasa z dolin społecznych, by pokonał czarnego półboga, było rzeczywiscie niezłym zagraniem i jak sądzę musiało odzwierciedlać nastroje. Już wcześniej po przeczytaniu analizy, pomyślałam, że słabo zrozumiałam ten film i nieuważnie go obejrzałam. Na usprawiedliwienie mam fizyczną awersję do boksu. Gdzie się Pan chował tyle czasu? :) 

I podpisuję się pod powyższym apelem. Proszę pisać notki :)  Poniżej motywator ;)

 

zaloguj się by móc komentować


OdysSynLaertesa @kamiuszek
19 października 2018 10:07

Wiedziałem że w tym filmie jest mnóstwo symboliki z przekazem dużo głębszym niż "bij mistrza"... No ale chyba  nigdy bym nie wpadł na to co Pan opowiedział.

Tekst wart złota. Hiszpańskiego. Więc chciałbym się upewnić czy to aby w tym numerze go znajdę... zanim kupię :) Więc jeśli ktoś może to potwierdzić to poproszę o odpowiedź.

Pozdrawiam

 

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @ainolatak 19 października 2018 09:33
19 października 2018 11:23

Oni dostali Janka Rambo, a my - Janka Kosa.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @maria-ciszewska 19 października 2018 11:23
19 października 2018 11:26

celne podsumowanie pani Mario, na osłodę z Jankiem Kosem dostaliśmy kilka ładnych dziewczyn więcej

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @ainolatak 19 października 2018 11:26
19 października 2018 11:39

Niestety, ostał nam sie ino Kłos.

zaloguj się by móc komentować

tadman @maria-ciszewska 19 października 2018 11:39
19 października 2018 15:33

Pani Mario, jeszcze na osłodę został nam nieśmiertelny Hans Kloss. Pamiętam jego jedną kwestię, kiedy przed akcją pochylony nad mapą wśród kompanów z GL/AL rzucił "a tam są ci z AK, ale z nimi nie da się współpracować".

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @OdysSynLaertesa 19 października 2018 10:07
19 października 2018 17:04

Odys, dziękuję.
Tak jakoś się złożyło, że się poskładało.
Również pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

kamiuszek @ainolatak 19 października 2018 09:37
19 października 2018 17:06

Ainolatak, bardzo dziękuję za komentarz i motywator :-)

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @kamiuszek 19 października 2018 08:46
19 października 2018 17:52

Masz racje. Prawdy w tej kwestii juz chyba nie dojdziemy. Ale wazne ze film ten powstal i postawil Amerykanow na nogi, ze tak sie wyraze.

Ogladalem dokument taki, film o tym jak powstawal film "Rocky". Talia Shire [grala Adrian-dziewczyne Rocky] mowiac o atmosferze i sytuacji w kraju, wspomniala wlasnie, ze prezydentem zostal i mial byc zaprzysiezony Carter-hodowca orzeszkow ziemnych z Georgii, wszyscy byli podlamani i w ogole nosy byly na kwinte. Wiec film na pewno pomogl.

A odnosnie Trumpa. On sie umizguje do roznych stron. Ale ja sie tak zastanawiam, jakich czasow dozylismy. Bo przeciez on mieni sie byc konserwatysta, a jest dwukrotnie rozwiedziony (drugi amerykanski prezydent - rozwodnik po Ronaldzie Reaganie).

Konserwatyzm zakladam jest nierozerwalnie zwiazany z moralnoscia.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @ainolatak 19 października 2018 09:58
19 października 2018 18:00

W tym tekscie odnosnie scenariusza do ktorego podalem link jest informacja ze oferowali Stallone 300 tys. dolarow za sprzedaz praw autorskich ale sie nie zgodzil.

Przeznaczyli wiec na film skromny budzet (niecaly milion) co dalo wg przepisow swobode producentom w doborze aktorow (Stallone mogl zagrac glowna role, tak jak chcial).

A jemu za scenariusz zaplacili 20 tysiecy dolarow, plus za placili mu $350 tygodniowo za prace na planie. Zadne bajonskie sumy, zwazywszy na to ze jego zona byla w ciazy, zalegal z placeniem czynszu i sprzedac musial psa (to ten co wystepuje w filmie, Butkus) bo nie mogl go wyzywic.

Postawil wszystko na jedna karte i wygral.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @kamiuszek
19 października 2018 18:23

To się czyta z przyjemnością. Ale nie mieści mi się w głowie, że ten scenariusz napisał Stallone. 

 

zaloguj się by móc komentować

qwerty @tadman 19 października 2018 15:33
19 października 2018 18:26

i w myślach dodał "bo to wrogowie ludu pracującego miast i wsi"

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Szczodrocha33 19 października 2018 00:48
19 października 2018 18:37

No teraz ta historia ze scenariuszem jest jaśniejsza. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Szczodrocha33 19 października 2018 17:52
19 października 2018 18:48

Z moralnością anglikańską i listą płac MI6.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Magazynier 19 października 2018 18:37
19 października 2018 19:01

Tak jak wczesniej zaznaczylem, trzeba do tego podchodzic ostroznie. Tak czy owak, angielskojezyczne media sa dla mnie i tak bardziej wiarygodne niz polskie.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Magazynier 19 października 2018 18:48
19 października 2018 19:03

Jak juz to kiedys oznajmilem, jestem czlowiekiem naiwnym i dobrodusznym.

zaloguj się by móc komentować

Paris @kamiuszek 19 października 2018 08:46
19 października 2018 23:47

I nowej ambasadorki  USA w Warszawie...

... tez obiecala - na dniach chyba nawet, ze  ZALATWI  zniesienie wiz  !!!

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Paris 19 października 2018 23:47
20 października 2018 00:45

Ona to nawet nie jest w stanie nikomu zalatwic klatki w zoo.

Jesli bedzie to korzystne dla Amerykanow to zniosa Polakom wizy.

Amerykanie, podobnie jak Brytyjczycy, sa pragmatykami. I beda po staremu wysysac nas tym odkurzaczem.

zaloguj się by móc komentować

mooj @Szczodrocha33 20 października 2018 00:45
20 października 2018 01:23

Dzień po tym, gdy w negocjacjacj UK-przedstawicielstwo krajów unijnych okaże się, że jest grupa na Wyspach z problematycznym pobytem w długim terminie - otworzy się droga przez Atlantyk..dla tych z Wysp - na 99%. 

Jeśli wcześniej decyzji ws wiz nie będzie (przed końcem negocjacji). Bo jeśli decyzja będzie o "jakimś zniesieniu" to traktowałbym jako prognozę zakresu praw związanych z pobytem na Wyspach tych, którzy jeszcze poddanymi Korony nie są. Taką raczej chłodną.

I pędzenie stad trwa jak trwało

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @mooj 20 października 2018 01:23
20 października 2018 15:42

Niestety. A nasi politycy znowu beda robic dobra mine do zlej gry i mowic: "Jedzcie i rozslawiajacie dobre imie Polski po calym swiecie."

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować